Imię i nazwisko: Jordan Ramírez-Alvarez
Pseudonim: Jo
Wiek: 19
Klasa: IV klasa
Data urodzenia: 19 lipca
Talent: Malarstwo
Orientacja seksualna: Heteroseksualny. Chyba
Status związku: Wolny, choć długo określał się jako to skomplikowane
Charakter:
To jakim człowiekiem mogłaby być dwumetrowa kreatura o imieniu Jordan to czysta zabawa w domyślaniu się czy zgadywaniu. Wbrew pozorom opcji jest wiele. Może być niebezpieczny czy przerażający, wredny i humorzasty, czy chociażby miły oraz kochany. Jak więc dojść do tego jaki jest naprawdę? Tu trzeba go zwyczajnie poznać, spędzić z nim więcej czasu. A gdyby tak wgłębić się w jego osobę dopiero zauważa się to jak i kiedy reaguje w ten czy inny sposób czy nawet dlaczego. Więc jaki jest? Często zamyślony, jednakże do życia oraz ludzi podchodzi z dystansem, otwartością i humorem, co niektórzy kochają, a inni? Inni nie cierpią wręcz, jednak z czasem zdążył zauważyć, iż zmienianie się dla ludzi jest nieskuteczne oraz bezsensowne. Głównie po tym co przeżył z Leonor, o której jeszcze będzie wspomniane. Czasem bywa faktycznie humorzasty oraz nie przepada za pieprzeniem od rzeczy czy owijaniem w bawełnę, ale stara się zawsze zachowywać jako tako podstawy kultury. Nie żeby zawsze się mu to udawało, jednakże próbuje. Wredny być nie chce, uszczypliwości nawet nie hamuje. Śmieszkowanie to u niego norma, jednakże czasem zdarzało mu się tym nieumyślenie zranić, więc tego nie lubi. Żarty pomagały mu również wychodzić ze stresujących sytuacji, więc tu można znaleźć w tym plus. Uwaga na jego osobę w zdenerwowanym czy rozdrażnionym stanie, bo wtedy można by się dowiedzieć nieco zbyt wiele o tym co o tobie sądzi. Takie sypanie zbytnią szczerością, prosto mówiąc. Na świat niby próbuje patrzeć obiektywnie, ale to nie zawsze wychodzi. Nie posiada jednakże wiele szacunku do osób, które faktycznie wyżywają się z premedytacją na słabszych, kłamią czy bywają fałszywi. W takich przypadkach cały jego ,,szacunek" może gwałtownie opaść, a jego stosunek do danej osoby momentalnie się zmienia.
Alergia: Na pyłki, wiosna w jego mniemaniu to pora diabelska.
Alergia: Na pyłki, wiosna w jego mniemaniu to pora diabelska.
Fobie:
Zemmifobia - strach przed kretami. Tu nie trzeba tego wiele komentować, on sam nie wie dlaczego wzbudzają w nim tyle złych, dziwnych odczuć, ale won z tymi potworami.
Eisoptrofobia - lęk przed lustrami. Nie boi się samego szkła, on po prostu boi się, że kiedyś zobaczy tam coś czego nie powinien.
Tanatofobia - strach przed śmiercią kogoś dla niego bliskiego, bądź jego samego.
Cancerofobia - lęk przed rakiem, dokładniej płuc spowodowanego przykładowo paleniem.
Eisoptrofobia - lęk przed lustrami. Nie boi się samego szkła, on po prostu boi się, że kiedyś zobaczy tam coś czego nie powinien.
Tanatofobia - strach przed śmiercią kogoś dla niego bliskiego, bądź jego samego.
Cancerofobia - lęk przed rakiem, dokładniej płuc spowodowanego przykładowo paleniem.
Rodzina:
Ojciec - Federico Ramírez-AlvarezMatka - Sofía Alvarez-Escalante, nie żyje
Starszy brat - Isaac Ramírez-Alvarez
Niebiologiczna młodsza siostra - Allison Ramírez-Alvarez
Kuzynka - Katherine Murray
Historia:
Jordan narodził się w hiszpańskiej rodzinie, umieszczonej w tamtej chwili w Alcorcón. Szczerze mówiąc mieli nadzieję, że będzie to dziewczynka, a również w takiej sytuacji nie wyszedł im plan z nazwaniem go ,,Allison". Jednak to nie było właściwie tak złe, bowiem imię te objęła jego ,,nowa młodsza siostra", o której nieco więcej w dalszej części, zwłaszcza, iż nie do końca jest ona naprawdę siostrą chłopaka. Jeśli chodzi o wcześniejsze życie Jordana było one nieco odbiegające od tego ich rówieśników. Dlaczego? Prosta odpowiedź, to nie oni jeździli niemal ciągle od szpitala do szpitala. Chodzi tu jednak o okres dorastania kiedy to Jordan wiele razy omdlewał czy mdlał w kompletnie niepodobnych do siebie sytuacjach. Wszystko to rozpoczęło się nagle, nikt nie wiedział dlaczego oraz czy nie jest to nic poważnego. Coraz częściej znikał ze szkoły, miał wiele do nadrabiania, a wszystkie zajęcia fizyczne jakie miał dotychczas zostały przez niego przerwane. Zwłaszcza przez to, iż raczej nikt nie chciałby zajmować się dzieckiem, które może zejść w każdej chwili głównie przez fakt nie posiadania wiedzy o tym, co się z nim dzieje. Jego symptomy były różne, często naprawdę nie związane ze sobą, a jednak przy ,,atakach" chłopca nasilały się wszystkie. Nawet gdy lekarze byli blisko stwierdzenia jakiejś choroby, co innego kompletnie ją za chwilę wykluczało. Tak więc wlekł się z miasta do miasta, od lekarza do lekarza, szpitala do szpitala. Rodzice Jordana postanowili załatwić mu domowe nauczanie, wiedząc o tym, że chłopak nie dałby sobie z tym wszystkim rady. W akcie desperacji rodziców znalazł się nawet na półtorej miesiąca na niemieckim oddziale zdrowotnym. Jedynym plusem gonitwy o rozwiązanie tej sprawy było to jak stosunkowo wszystko zaczęło się poprawiać. Szybko uznano to za coś związanego z dorastaniem, dużym skokiem wzrostu oraz chociażby ciałem, które nie nadąża z tym wszystkim, chcąc pozbyć się trudnego przypadku, którego nie rozumiał do końca nikt. Oficjalnie nie stwierdzono mu niczego, co obejmowałoby wszystko co się z nim działo. Faktycznie było wiele podejrzeń, ale nikt nie był na tyle odważny, by podpisać się własnym nazwiskiem nad jakąś klasyfikacją. Tak wyglądało jego życie do dwunastego lata u Jordana. Kazali mu bardziej uważać, zapewniając, że z czasem z tego wszystkiego wyrośnie, bądź nauczy się z tym żyć, a to póki kontrolowane nie jest zagrożeniem życia. Niezbyt pomocne, prawda? Mimo to wraz z przemijaniem czasu naprawdę zmniejszała się częstotliwość ,,tego czegoś". Wrócił do domu, a także szkoły, rok później ćwiczył z rówieśnikami, choć nieco ,,delikatniej", a z czasem po prostu stopniowo to zwiększał z radością wracając do poprzedniego życia, ponieważ szpitali to on nie cierpi do dziś. Kolejny raz musiał przystosować się do czegoś nowego, ale zrobił to stosunkowo bez trudu. Poznał wiele ludzi, zagłębiał się w świat oraz zaczynał być coraz bardziej uświadomiony. Po prostu musiał pogodzić się z wszystkim co działo się wokół niego. Ludzie zawsze go w miarę lubili, będąc takim wesołkiem i klasowym błaznem wspaniale się w nich wpasowywał. Gdy miał trzynaście lat do jego życia wbiegła jednak z rozpędem kolejna duża zmiana, mimo to nie tak okropna jak mogłoby się wydawać. Rodzice Jordana, którzy od zawsze marzyli o dziewczynce - choć dostali dwóch chłopców - postanowili dokonać adopcji. Z początku żadnemu z braci faktycznie się to nie podobało oraz byli nieco sceptycznie nastawieni do nowej osoby w rodzinie. Ale stało się, nastąpił remont, wieść rozbiegła się po wszystkich znajomych małżeństwa, a ci wiedzieli, że będą mieli jakiegoś bachora na głowie. Gdy Allie faktycznie pojawiła się w ich domu kompletnie ich zaskoczyła. Nie samym przybyciem, bo to było już tylko kwestią czasu, lecz może bardziej jej brakiem żadnych słów. Dosłownie nic, kiwnięcia głową, niepewne spojrzenia. Wydawało się, że się ich bała. Ale i Isaac, i Jordan stwierdzili jedno. Jeśli ma być już ich siostrą to na zawsze, tak? Więc muszą zdobyć jej zaufanie. Starali się jakoś zachęcać ją do wychodzenia, rozmów i innych pierdół. Mimo początkowego cholernego trudu z tym wszystkim oraz ciszy w domu wywołanej krępacją przez nowego członka rodziny. Byli mili, a może się starali. Choć Jordan był tu tym milszym, patrząc na to jak szybko zaczął nazywać Allie siostrzyczką, nawet jeśli sama dziewczynka się z nią jeszcze nie identyfikowała. Isaac to Isaac, łatwy do zirytowania zaczął z czasem dokuczać tej małej istotce, ale przerwało się to w chwili jej nie wytrzymania oraz pojawienia się łez. Poczuł się winny, a gdy usłyszał o historii rodziny Allison od Sofii nie dość, że dostał od rodziny to sam sobie mentalnie przywalił. W tamtym momencie nawet on postarał się bardziej faktycznie zbudować sobie z nią dobre relacje. W końcu coś przeskoczyła, a oni zaczęli z dnia na dzień bardziej ją poznawać. Jordan był tu tym, który szybciej znalazł z nią język, ale Isaac nie był tu ,,gorszym" czy czymś w ten deseń. Przyzwyczaili się do niej, polubili, poczuli nieco pierwszej troski w jej stronę. A i tak wszyscy poczuli się prawdziwą rodziną nieco ponad rok później, gdy właśnie z tej grupy społecznej uleciała jedna dusza. A magia szczęścia oraz sielanki pękła niczym pewnego rodzaju bańka. Miał wtedy czternaście lat. Nie do końca uświadomiony o tym co się dzieje skierował się z dziadkami, którzy akurat mieli ich w opiece do szpitala. Wszyscy jechali szybko, w pośpiechu oraz panice. Nawet dzieci były jakieś takie nie jak zwykle, bo po prostu czuły, że coś jest nie tak. Wiedział, że to coś z jego matką, bo nie raz słyszał w tym harmiderze powtarzane imię ,,Sofia". Gdy przybyli na miejsce od ojca nie dowiedział się zresztą niczego więcej, zazwyczaj spokojny oraz racjonalny człowiek był na własnym skraju emocjonalnym, nie wiedząc co robić oraz chodząc z kąta w kąt po korytarzach przed salą. Również przed tą salą czekali parę godzin. Każdy niby podejrzewał co może się dziać, ale nikt nie mógłby tego wypowiedzieć na głos. Milczenie oraz nasłuchiwanie to, coś co rzadko jest widziane w rodzinie Ramírez-Alvarez, ale tego dnia trwało to niemal cały czas przez okres tej niepewności. Zero znaku co i jak, nie mogli zrobić kompletnie niczego. Znakiem jednak okazał się najwyraźniej płacz ojca, wychodzącego z gabinetu lekarza. Sofia, matka dzieci umarła w skutek dużej straty krwi po ataku na kobietę pewnego niedźwiedzia. Pamięta płacz całej reszty, nawet małej Allie, którą przecież nie powinno to, aż tak dotknąć. Mimo iż dotknęło, straciła kolejną osobę, którą pokochała tym swoim serduszkiem. Kobiety zresztą nie dało się nie kochać, to po prostu ten typ człowieka, który nawet w złe dni promienieje. Nikt nie mógł pogodzić się z faktem tej tragedii. Dom ponownie ucichł, stając się bardzo pusty. Bez tylu zapachów z kuchni, bez przytuleń od kobiety, oglądania rodzinnie Harry'ego Pottera czy bez wspólnych wypadów na rower. Zapadła żałoba. Wstrząsnęło to każdym, choć chyba najbardziej Isaackiem. Musieli starać się wrócić do normalności, choć było to niesamowicie trudne. Cała rodzina nieco ,,ogasła". Co prawda na jakiś czas, ale jednak. Te pierwsze chwilę dla wszystkich były bardzo raniące. Gdy Jordan miał piętnaście lat upatrzył sobie szkołę, do której chodziła w młodości jego ciotka, Luna, a dokładniej Talentos de la Avira Academia. Zaczął o niej naprawdę wiele czytać czy też wgłębiać się w jej standardy, historię, nauczycieli, niemal wszystko. Kroczek po kroczku coraz bardziej go fascynowała. W końcu wydał werdykt w stronę Federico - chce się tam uczyć. Było wiele kłótni oraz dyskusji na ten temat, Jordan naprawdę się uparł. W końcu jednak mimo dużej odległości od Madrytu - bowiem już nie mieszkali mniej niż pół godziny od niego w swoim Alcorcón. Szybko wniknął w szkołę w Los Angeles, przystosowując się do kolejnej zmiany. Czasem miał wrażenie, że jego życie stało się głównie zmianami. Poznał ludzi, oni jego, wszedł w pewne towarzystwo. Nie narzekał ani trochę, bo mógł się oderwać od hiszpańskiej rzeczywistości. Nie był za grzecznym uczniem, ale można chociaż uznać, że jako tako był w tych granicach normy skoro go nie wywalili. Bawił się, uczył, rozwijał talent malarski. Co ciekawe, który był przecież opcją B, gdy taniec w jego sytuacji był niemożliwy. A potem na jego drodze stanęła niemal wyrwana ze snu wielu Leonor. Rok starsza uczennica tej szkoły, sławna modelka, a także popularna osoba. W szkole jedna z tych ,,ładnych, ale sukowatych", cytując Chantal, przestrzegającą Jordana przed nią w rozmowie z nim, starając się odwieźć go od pomysłu zdobycia dziewczyny. Co zabawne ,,ładną, a sukowatą" przecież przez wielu również jest jego siostra. Chłopak najwyraźniej jednak nie rozumie ,,nie" dopóki sam nie spróbuje i się nie przejedzie, będąc uparty jak osioł. Kolejna wspólna cecha jego, Allie oraz Isaaca. Argentyńska piękność powoli zaczęła wpadać w jego sidła, jak sądził. Zabawnym jest to, że było na odwrót. Dziewczyna była niezwykłą manipulatorką, wykorzystującą własne atuty na każdy możliwy sposób, a zainteresowanie nią chłopaka tylko ją nakręcało. Nie można jednak zaprzeczyć, że też jej się podobał wraz z całą uwagą jaką otrzymywała. Przez to jak wiele spędzał z nią czasu szybko zainteresowały się nim fanki młodej modelki. Pojawiał się na coraz to większej liczbie stron internetowej, choć pomimo miłości jaką pałał do wyimaginowanej wersji dziewczyny nie pasowało mu to zbytnio. Wolał nieco spokojniejsze życie z większą prywatnością, której będąc z nim nie mógł zastać. Po dłuższym czasie zaczął powoli zauważać wady Leonor, coraz bardziej starająca się go podporządkować oraz odsunąć od jego znajomych, a nie podobało się to ani mu, ani jego przyjaciołom. Jordan mimo to się nie dawał, bo nigdy raczej nie dawał sobą pomiatać, a ona mimo bycia jego dziewczyną także tego nie mogła. Stawiał się, dokładnie i wyraźnie zaznaczył, że nie będzie się zmieniać dla jej własnych kaprysów. Tutaj coś się pokruszyło przy ich mocnej kłótni. W oczach pary, gazet czy innych związek ich powoli upadał. Jego księżniczka nie była do końca księżniczką, a oni w końcu zerwali. Co stało by się i tak prędzej czy później. Jak sam Hiszpan twierdził, same już zerwanie było spokojne, raczej pokojowe. Wydawało się, że żaden z nich nie chciał problemów. Jakim zdziwieniem więc było to jak te jedno zerwanie narobiło hałasu na twitterze czy w szkole. Wiedział, że zerwania są szybko rozprzestrzeniające się po ludziach. Ale nie wiedział o prawdzie tej afery, a raczej tym gdzie jej zabrakło. Tu chodziło o słowa, które napisała Leonor. Kłamstwa, pokazujące go w nieprawdziwym, złym świetle. Jako chamskiego, wrednego i bez szacunku do innych człowieka. Co najlepsze napisała również o znęcaniu się nad nią. Psychicznym oraz fizycznym. Wszędzie zawrzało, a Jordan zaczął posiadać nowy obraz siebie według innych. Jako sztucznego, okropnego, manipulatorskiego oraz toksycznego. Gdy w prawdzie toksyną była mała, mściwa Leonor. Wszystko się na niego sypnęło, tak wiele osób przestało darzyć go chociażby małą dawką sympatii, zaczynając nim gardzić. A słowa jego byłej to wciąż były zwykłe kłamstwa, w które ludzie wierzyli. Jego przyjaciele, znajomi czy rodzina starali się to wszystko wyprostować, znając Jordana, choć i z tej grupy najbliższych niektórzy się po wykruszali. Przez jakiś czas czuł się bezsilny z powodu przegranej pozycji. Nawet nie walczył, zmęczony ciągłym zaprzeczaniem, więc gdy przestał wzięli to za potwierdzenie jej słów. Przynajmniej do czasu, gdy nie wstrząsnął nim Sebastian Lancaster, za pomocą Dastana chcąc się na niej zemścić, a raczej mu w tym pomóc. Rozpoczęto wynoszenie brudów osoby modelki za zewnątrz. Leo okazała się nie być święta, a Jordan nie tak strasznym jakim był przedstawiony. Własne słowa Leonor obróciły się przeciwko niej. Sprawa zaczęła cichnąć, a wiele osób po prostu go przeprosiła. Warto by także omówić jedną sprawę, a dokładniej dlaczego Ramírez-Alvarez nie pojawił się w szkole już na początku roku. Krótko mówiąc, ponieważ samą końcówkę jego ostatniego roku, wakacji oraz pierwszy okres teraz musiał spędzić w szpitalu, gdy to po raz pierwszy od dłuższego czasu jego ,,coś" się odezwało, a ojciec uparł się, aby to sprawdzić, trzymając go w ,,bezpiecznym miejscu". Tak więc teraz Jordan wraca z uśmiechem do jego drugiego domu bez uprzedzenia reszty wreszcie uwolniony z więzienia znanego innym jako szpital.
Wygląd:
No, gdyby tak spojrzeć na chłopaka okiem jego ogólnego wyglądu osąd byłby prosty - typowy Hiszpan z ciemniejszą karnacją, lekkim zarostem oraz ciemnymi włosami. Tu ogół, jednakże co sprawia, iż Jordan wcale nie jest taki ,,pospolity"? Oczy, bardzo jasne i zielonkawe, wyglądające na wręcz nienormalne. Brane za cud wśród tylu ciemnych, latyńskich tęczówek. Ot, los, a raczej geny matki podarowały mu zajebiaszczo wyróżniające się ślepia. I szczerze? Uwielbia to, sam nie raz twierdząc bezproblemowo ,,Laski lecą na coś oryginalnego, czymś czym mogłyby pochwalić się koleżankom. No i tu pojawiam się ja, moje oczy jako ewenement oraz ten wrodzony seksapil, kapujesz?" Ile to razy wypytywali go czy jest zdrowy, czy na pewno z Hiszpanii, czy nie nosi może jednak kontaktów. Nic, a nic, taki był po prostu od urodzenia, choć nie raz patrzono się na niego jak na ufoludka. Następnym co od zawsze go wyróżniało była sprawa rzeczywista wręcz. Wzrost. Powiedz ktoś tylko, że dwa metry to normalne wyrośnięcie, a by się go wyśmiało. Niby tych ludzi tak wiele, a jednak wokół siebie rzadko widzimy aż takie wieżowce. Poza tym na co dzień widać na nim zarost - bo bez niego według Jordana wygląda jak dziecko jak i nieatrakcyjnie - oraz najczęściej zwykłe, przyduże bluzy najczęściej w barwach pomarańczowych czy to czerwonawych, nieco rzadziej niebieskich. Gdyby tak jeszcze doczepić się tylko do jego ciała to tu baardzo, ale to bardzo nie narzeka. Od dziecka miał wpajane, że jak wysoki to niech od razu bierze się za sport. Tak też robił, basen, piłka nożna, siatkówka czy nawet taniec. W niedalekiej przyszłości również koszykówka zresztą. Póki mógł. Potem miał nieco przerwy od tego wszystkiego, ale z wielką chęcią wrócił do rzeźbienia własnego ciała, chociażby samemu w domu.
Wzrost: 206 centymetry, no trudno przebić.
Ciekawostki:
- Trudno zliczyć ile razy przypadkiem walnął głową w górną ramę jakiś drzwi
- Od zawsze, nawet jako takie małe jeszcze nie wyrośnięte dziecko powtarzał, że nie zamierza palić oraz nie będzie tego robić głównie z powodu obojga rodziców, którzy palili oraz jego strachu o ich zdrowie
- W internecie łatwo znaleźć wiele zdjęć czy artykułów o jego osobie
- Kiedyś nazwał własnego chomika ,,Chomik", proszę brawa, oklaski i werble dla tego pana
- Często szkicował, rysował, malował czy coś tworzył w szpitalach, a dużym zaskoczeniem dla reszty i jego było to, iż gdy już mógł ćwiczyć nie zostawił tego
- Z początku zgłosił się na inny profil taneczny, bowiem to było jego marzeniem. Nie przeszedł, jak łatwo się domyślić przez zdrowie oraz to, iż musiałby mieć zaświadczenie lekarskie o pełnym zdrowiu, aby móc jeździć na konkursy czy zawody. Za to na malarstwo bez problemu się dostał, nie chcąc się poddać w walce o miejsce w tak wspaniałej szkole
- Nie cierpi pomarańczy, Jezusie, jak on ich unika
- Na plecach i lekko na nogach posiada rozstępy spowodowane szybkim wzrastaniem, co daje mu tej minus przy wyglądzie
- Potrafi strzelać poprzez jego ciekawe zainteresowanie, mimo to pozwolenia na posiadanie broni już nie ma, więc pozostaje mu strzelnica
- Gdy przyjeżdżał miał hiszpański akcent, aktualnie jest on mieszany z amerykańskim- Z początku zgłosił się na inny profil taneczny, bowiem to było jego marzeniem. Nie przeszedł, jak łatwo się domyślić przez zdrowie oraz to, iż musiałby mieć zaświadczenie lekarskie o pełnym zdrowiu, aby móc jeździć na konkursy czy zawody. Za to na malarstwo bez problemu się dostał, nie chcąc się poddać w walce o miejsce w tak wspaniałej szkole
- Nie cierpi pomarańczy, Jezusie, jak on ich unika
- Na plecach i lekko na nogach posiada rozstępy spowodowane szybkim wzrastaniem, co daje mu tej minus przy wyglądzie
- Potrafi strzelać poprzez jego ciekawe zainteresowanie, mimo to pozwolenia na posiadanie broni już nie ma, więc pozostaje mu strzelnica




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz